Tyle słów namawia, żeby im zaufać; Ostrzem tnie rozumu lub pasją wybucha, Ku niebu uniesie, lub o ziemię ciśnie. Jednak ufać - znaczy uchylić przyłbicy Komuś, kto się mylić może, lub źle życzyć; Więc na cios wystawiasz to, co najwrażliwsze. Chociaż - jeśli słowom ufać się nie daje - Cóż pozostaje?
Tak wierzymy w miłość, kiedy się pojawi, Życie snem nasyci i przed jawą zbawi, A trwaniu ruch nada wzniosłym niepokojem. Jednak kochać - znaczy połączyć się z lustrem Które przecież zniknie i zostawi pustkę, Jakiej nie wypełni żadna noc we dwoje. Choć - jeśli miłości już wierzyć nie umiem - Cóż ja rozumiem?
Na siebie liczymy, że nam starczy krzepy, By o własnych siłach przebyć świata przepych I mieć zeń choć tyle, co się dźwignąć zdoła. A przecież się nieraz grunt spod stóp obsunie I siebie samego nie potrafisz unieść Przed własną bezsiłą chętnie chyląc czoła. Choć - jeśli na siebie nie możesz już liczyć - Czyż jesteś niczym?
Tyle wiar tym, którzy na siebie nie liczą Powolność nakazom płaci obietnicą Nieziemskiej miłości, wiecznego przepychu. Każdy zaś nakazy wypełnia jak umie I wierzy, że wierząc - nie musi rozumieć Czemu krew przelewa i popioły wdycha. Więc ów, kogo wiar tych oferta nie ruszy - Czyż nie ma duszy?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.