Pijany listonosz ze świata modliszek Przywozi mi listy, i niszczy mi ciszę, Której nie ma i tak; Bo jest dziecko moje i sny atomowe, I myśli myśliwce co są odrzutowe - Ich huk - to dla mnie - znak.
I cóż, że podłogi są wypastowane, Że zegar służąca nakręca co rano, Wczorajsze umyje szkło... Któż wie, kiedy Skrzynia się sama otworzy Na głos - nam nieznany - ze znanych przestworzy By rzec, że stało się - To!
Co wtedy mam robić na drewnianym ganku Z brwią troski, w krawacie - i nad filiżanką Z bezwzględnym fusem na dnie? Jak dziecko ocalić? Ma chore migdałki Nie mogę w zagładę wszak wkroczyć - bez walki - Nie jego bierzcie, lecz mnie!
A tu brać nikt nie chce, choć siódmych trąb brzmienia Co chwilę mnie budzą i chęć odkupienia Do gardła podchodzi mi. Kochanek żony drwi kwaśnym oddechem, Więc może odkupię ich grzech - moim grzechem - Służąca, co szkło myje - lśni...
Jej, obcej wywnętrzyć się można naprędce Z najgłębszych tajemnic, gdy proszą już ręce W imieniu napiętych ud. Poświadczy krucyfiks, stół, piec, fisharmonia, Że to, co trzymałem przy ustach i w dłoniach To była prośba o cud.
Więc lekarz rodziny, adwokat i żona Oświadczą, że śnię, że zabawa skończona, Że rozwód i wyjazd stąd... Kochają się, jechać chcą gdzieś do Australii, Więc rozumiecie, że muszę podpalić Ten dom, by pojęli błąd!
Płomienie z kredensów, wykładzin i krzeseł, Grzyb dymu, co pustym się niebem poniesie - To wszystko, co mogę dać By oni potrwali, zajęli się dzieckiem, By mogli choć czas jakiś jeszcze bezpiecznie Z życia, co warte - brać!
Ach, płacz był i krzyki i desek jęk w żarze, Potem mnie biali gonili lekarze, Za lęk, za przestrogę, za ból - - Niech spali się dom, zanim świat się wypali - Wołałem, gdy ręce mi sprawnie wiązali Wywiązując się z ról...
Sadziliśmy z małym gałązkę na brzegu. Dziś musi z gałązki tej - krzywe być drzewo, Lecz drzewo! Dla ludzi - strach! Bo światłem to tylko - co nam prosto w oczy! Człowiekiem - co człowiek krwi swojej utoczy - Plus Leonardo i Bach.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.