Człek w metafizycznym transie Z medytacji wraca Jedną ręką trzyma ścian się Drugą otchłań maca Pies go trąca, kot nań parska Chwieje nim trotuar Upływ czasu znikł z nadgarstka Czeka żona czuła Miejże litość piesku, kotku! Na pyskówki zawsze czas Tłumię błyski słów w zarodku Ty roztaczasz blask! W lodowatych taflach okien Wychuchane szybki Krok mój - medalionów wzrokiem Śledzą emerytki Ptaki wytrącone ze snu Na bezlistnych drzewach Mróz z piór otrzepują pieśnią Jak się na nie gniewać? Miejcie litość miłe moje Po źrenicach dźga mnie dzień Ja się ptasich szeptów boję Co dopiero - pień? Jadą czarne limuzyny Oponami syczą Rozjechane koleiny Kołyszą ulicą Byle pomnik kroczy godnie Oblodzonym placem Mnie podnosić chcą przechodnie Jak się im wypłacę? Miejcie litość dobrodzieje! Tnie po oczach brzytwą brzask Jak od ptasich pień szaleję Z was - paruje wrzask! Serce krew gorącą trwoni By miłością szastać Wali w bęben moich skroni Zawrotny puls miasta Zamieć - mózgu pajęczynę Z pleśnią myśli zmiotła Jedną ręką życie trzymam Drugą macam otchłań Jest gdzieś konfesjonał muszli Klęknę nad nim pełen skruch Nim się wcisnę w gips poduszki Spowiedź puszczę w ruchTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.