Latarnie połączone przewodami, Wzdłóż ulic rzędem tkwią, A noce coraz gęstrze i ciemniejsze, za oknami i po bramach, Resztkami swoich bladych sił, niektóre tylko z latarń dziś się tlą... Inne zgaszono albo z czasem zgasły same.
Nic- nie oświetla tego, co wieczorem na ulicach dzieje się, na rogu gdzie milicjant stoi, jedna lampa świeci dla pozoru... Jedyne co rozjaśnia mrok, to z suteryn nocne lampki dwie... I z wszystkich okien, tępy blask telewizorów.
Jaśnieją obce miasta światłem wziętym z ponad naszych ciemnych głów, I wzrok kieruje się z ciemności tam, gdzie widać wszystko jak na dłoni, A tu gdzie nic nie widać, słychać z mroku serię poplątanych słów... I jedno przywidzenie, drugie goni.
Latarnie połączone przewodami, wzdłóż ulic rzędem tkwią, A noce coraz gęstrze i ciemniejsze, a wieczory też nie lepsze. Pijanym i pobitym - mówią - nie potrzebne latarń światła są, Tylko ich słupy, żeby na nich się podeprzeć... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.