Siedem lat pracuję ciężko na kawałek chleba, Jeżdżę po zawszonym kraju od miasta do miasta. Czy mnie kto zapytał kiedy, czego mi potrzeba? Albo czy nie marzę o czymś, kiedy w tarczę trzaskam?
Stoję przed zamkniętą bramą, wdycham pył węglowy, Każą ruszyć do ataku - może mi się dostać. Od nadużywania gazów mam stały ból głowy - Czy pomyśli kto, by czasem o mnie się zatroskać?
Syna mi w przedszkolu wszystkie dzieci szykanują I od żon górników lepiej mi się trzymać z dala. Bo w tym kraju - ten bohater, komu mordę skują, A mnie tylko Kiszczak może raz na rok wychwala.
Nie daj Boże coś się zmieni, partia się dogada Z tymi, którym raz już dobrze przyłożyłem w zimie. Oni będą za patriotów, a mnie wstyd i biada, Bo okaże się, że znowu ja wszystkiemu winien.
Raz już wszystkich mieli w ręku - to ich wypuścili. Nie rozumiem, chyba w ramach walki z bezrobociem. No bo jakby ich trzymali, co byśmy robili? Nieszczęśliwy jest zomowiec, sam - jak kołek w płocie.
Dość. Za dużo już tych myśli, niechby był już rozkaz! Jak pozwolą bić tych leni, duszę z nich wytrzęsę! Tylko czemu na prowincji? Oto moja troska! Gdybym w Gdańsku był - przynajmniej widziałbym Wałęsę!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.