Widząc, że się źle dzieje – Naród traci nadzieję, Nie chce orać, siać ni zbierać, śni o kuciu kos – Raczył przyjąć Pan Chama W towarzystwie Plebana By wysłuchać, co poradzą jak odmienić los.
Nędza piszczy za progiem, Pola leżą odłogiem, Krowy, zamiast dawać mleko, poszły precz pod nóż; Pustką zieje komora, Co stoi wedle dwora, A tu zima, jak to zima, czai się tuż tuż.
Mówi Pan: – Mój Plebanie, Co to z nami się stanie, Jak tak dalej pójdzie, folwark diabli wezmą wnet – Tu za stratą wciąż strata, Nikt nie boi się bata: Postrasz Bogiem lud leniwy, by do pracy szedł.
Pleban na to swe dłonie Na pulchniutkim splótł łonie I do góry wzniósł niebieskie oczy z krasnych lic; – Powiem Panu niewiele, Pan nie bywasz w kościele I na tace bożej chwały nie dorzucasz nic.
Ludziom dajesz mniej jeszcze I proroctwa złowieszcze Po folwarku całym z dawna krążą z ust do ust – Trzeba nam dziś dialogu, Słowa miłego Bogu, Co powstrzyma niechrześcijański gniew chrześcijańskich dusz.
Cham zaś głową potrząsa, Ręką sięga do wąsa I dosadnie po swojemu mówi, co ma rzec: – Nędza winą jest dworu, My nie mamy wyboru Jak o życie godne walczyć, albo w walce lec.
Ludzie ciężko harują, Ekonomi katują, Żony złe i dzieci głodne, ma cierpliwość kres: My żądamy kontroli Nad tym, co kto partoli, Co kto ile z czego ma i co tracone jest.
Pan pięściami w stół wali: – Chcecie znieść feudalizm, Nie pozwolę na to, jakem pan i władca twój. Cham mu na to: – Dwór dworem, Zajrzyj pan za oborę: Jak się tu nie dogadamy, kto posprząta gnój?
– Pax vobiscum – Ksiądz woła – Bo jest wolą kościoła, Aby się nie brali bliźni w Chrystusie za łby: Ty się Chamie nie indycz I nie żądaj rewindy- Kacji praw, co głoszą, że gnój posprzątacie wy.
A ty, Panie, pamiętaj, Że człek boży – rzecz święta I bez niego nie ustoi kościół ani dwór: Niechże ma swoje zdanie, A do pracy wnet stanie, Tylko zakaż ekonomom garbowania skór.
Pan, choć jeszcze się zżyma, Obiecuje dotrzymać Tego, co obiecał przecież chamom już nie raz. Cham się księdzu pokłonił Za uczciwy kompromis I na stertę gnoju wrócił znów na jakiś czas.
Tak to pouzgadniali, A ekonom wciąż wali, Bo go przecież na rozmowy nie zaprosił nikt – Wie, że gdy się Pan złości, Chamom trza liczyć kości, Ksiądz im i tak obieca w niebie naprawienie krzywd!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.