Już tylko jeden został buszu skrawek U dwóch państw dzikich gorącej granicy. Tam, gdzie gorylom stworzono enklawę W której pigmejscy rządzą przewodnicy. Gorylich rodzin sto, dwieście - nie więcej Można obejrzeć za twardą walutę Wraz z przewodnikiem wchodząc w dżungli serce Na rutynową przetartą marszrutę.
Gdy się rodzinę w jej gnieździe zaskoczy Matka spogląda z czujną nieufnością Zanim spokojem podejdą jej oczy Gdy europejski strój ujrzy na gościu. Dzieci podchodzą, ludzkie strojąc miny Ufne ku obcym odwracają twarze, Zerkając czasem na ojca rodziny, Czy ich za taką śmiałość nie ukarze.
Lecz on na wszystkich spogląda z godnością Nie tknie słodyczy, choć dawno nic nie jadł. Siedzi jak bożek - wpółskryty w zaroślach I tylko z oczu nie spuszcza Pigmeja. Pigmej pijany, z miną wyższej rasy, Mówi, że szał je czasami ogarnia I trzeba wtedy przetrzebić te lasy Wówczas turystom wstępu się zabrania.
A potem spokój, starczy nawet kija Lecz gdy odejdą obcy i tutejsi Słychać je z dala w labiryncie lian. Długo i żałośnie biją się w piersi.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.