Za rękę prowadzony Gdzie szyldy i neony Patrzyłem z zachwytem na świat dookoła mnie. Tu lody i cukierki, Tu piwo i serdelki Z głośników zaś strażacka orkiestra w trąby dmie.
I ludzie tacy żywi, I wszyscy są szczęśliwi I czuję niejasno, że też ze szczęścia drżę... Chcę śmiać się, cieszyć, gadać I bawić się, lecz nadal Za rękę mnie prowadzą i jeszcze nie wiem gdzie.
Wesołe miasteczko! Tu słońca z tektury Wciąż skrzą się światłością żarówek tysiąca. I wtedy, gdy niebo zaciągną burz chmury, I wtedy, gdy nie ma już słońca. W wesołym miasteczku w powietrzu jest radość, Tu ten się śmieje, kto wczoraj chciał łkać, I nigdy tym śmiechom nie stanie się zadość, Nawet kiedy nie będzie już z czego się śmiać.
Gabinet krzywych luster - znikają oczy, usta A za to rosną uszy i ogromnieje brzuch! A obok już inaczej: Twarz cała jakby płacze, I tułów pokręcony, wystarczy tylko ruch.
A potem karuzela I coraz szybciej, śmielej I już mi nie przeszkadza, że ciągle w kółko gna! Pod niebem z ziemi szydzę I świat pod sobą widzę I wiatr mi świszcze w uszach, orkiestra marsza gra!
Wesołe miasteczko! Tu słońca z tektury Wciąż skrzą się światłością żarówek tysiąca. I wtedy, gdy niebo zaciągną burz chmury, I wtedy, gdy nie ma już słońca. W wesołym miasteczku w powietrzu jest radość, Tu ten się śmieje, kto wczoraj chciał łkać, I nigdy tym śmiechom nie stanie się zadość, Nawet kiedy nie będzie już z czego się śmiać.
Gdy spłynę już spod nieba Na ziemi stanąć trzeba - Niełatwo; zamęt w głowie, kolana dziko drżą. Strzelnica się podsuwa, Więc staję, biorę spluwę. Pojawia się sylwetka - niweczę strzałem ją!
Ktoś obok w cieniu stoi, Podsuwa mi naboje, Ja mierzę, strzelam, mierzę i strzelam raz po raz! Wyjmuje ktoś spod lady Ordery z czekolady I dla mnie - rozgrzanego - już przestał istnieć czas...
Wesołe miasteczko! Tu słońca z tektury Wciąż skrzą się światłością żarówek tysiąca. I wtedy, gdy niebo zaciągną burz chmury, I wtedy, gdy nie ma już słońca. W wesołym miasteczku w powietrzu jest radość, Tu ten się śmieje, kto wczoraj chciał łkać, I nigdy tym śmiechom nie stanie się zadość, Nawet kiedy nie będzie już z czego się śmiać.
Więc rzucam broń i pędzę! Gdzie - nie wiem - byle prędzej, Orkiestrą huczy głowa, a w skroniach tętni krew! I widzę beczkę śmiechu - Wskakuję bez oddechu, Wiruję! Wpadam w otchłań! I nie ma mnie!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.