Stan duszy mędrca, co w okno ze strachem Patrzy, jak słońce zamienia się w diament Nie wzrusza więźnia, któremu płat blachy Przesłania w kraty pocięty firmament.
Na myśl o więźniu, któremu tak mało Pozostawiono, prócz snu i jedzenia, Że tyle żyje - ile żyje ciało - Rytm serca mędrca o włos się nie zmienia.
Nie dbają zmysły za czym tęskni dusza. Cóż, że myśl lotna, skoro byt parszywy. Nędza istnienia mądrości nie wzrusza, Ani też mądrość nie ma na nią wpływu.
Więc w przeciwieństwach poszukując sensu To jedno mędrzec-więzień wie niestety: Konkret - odmawia bytu Uniwersum, A Uniwersum za nic ma konkrety.
Podziwiam umysł, że potrafi zgoła Tam, gdzie się ciało skręca z obrzydzenia, Nad ochłapami pochyliwszy czoła Szukać zasady porządku istnienia.
Gardzę umysłem, że nadto łakomy Na wiwisekcję i rentgenografie - Istoty wnętrza pragnąc sprawdzić domysł Istotę kształtu tnie na chybił trafił.
Uczony - myślą przeniknął pustynię I skarb ukryty w głębi ujrzał jasno, Lecz skarbu tego strzegły trzy świątynie, Których wzrok mędrca nawet nie zadrasnął
Więc zniszczył jednej polichromie złote, Na strzępy porwał drugiej srebrne blachy, Sklepienie trzeciej rozłupał kilofem, By garść krwi suchej wygrzebać spod piachu.
Czy proch sprzed wieków owe gruzy spłaci - Niech skrupulatni wyliczą uczeni. Poszukiwanie wszelki sens swój traci, Gdy zwą szukaniem to - co jest niszczeniem. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|