Słońca bladego brzask Na plecach Twych Już budzi nas
A wschodu cichy chłód Każe znowu mi Zatrzeć ślad
Ocean zły Zaszumiał od chłodnych Twych ust Jak w transie Ty Całujesz niezdarnie mój biust
Już idzie świt I nie wie tego nikt, Że wczorajsza noc To ja i Ty
Ja, bursztynowa królowa u wód, Których fale tną pustkę na pół Przemoknięta od serc aż do stóp Stoję w porcie wpatrując się w muł
Wierzgam w morza odcięte od cum Pieszcząc mnie zwijasz żagle i tu Może kiedyś powrócisz, i znów Będę stać, łaknąc tchu
W plecy dmuchnę Ci wtedy, jak wiatr Byś powrócił do dzieci i żon W miejsca, gdzie najpiękniejszy Twój świat W kąty, gdzie najwierniejszy Twój dom
Trój pasiasty ocean to wie, Że me oczy z jantaru i łez Nie wyrzucą Twej łajby na brzeg Po żaden kres
Uprasowałam Ci Kołnierzy sznur Zaufaj mi
Jesteś bezpieczny tu Nic nie grozi Ci Oprócz myśli złych
Ocean wie Zły marynarzu mój Jak bardzo chcesz Znów gryźć kobaltowy mój strój
Już nadszedł świt I nie wie tego nikt, Że ostatnia noc To ja i Ty
Ja, bursztynowa królowa, jak kwiat Znów zakwitnę granatem, gdy łódź Przycumuje przy piersi mej, świat Każe krzyczeć mi najdroższy wróć
Do mych portów, nabrzeży i wiat Będę w każdej z Twych burz kochać Cię Będę zawsze, gdy zerwie się wiatr Kiedy sztorm, kiedy grad
Gdy ocean parszywy w złą noc Twoim dzieciom zabierze Cię, ja Będę kochać Cię znowu i wciąż Będę pragnąć Cię w nocy, za dnia
Gdy kotwice utopi nasz Bóg Widząc jak z Posejdonem zza mgły Wrzucam bursztyn swój prosto w Twój grób, Na zawsze MyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.