Małe ciemne mieszkanie i jedna osoba w nim, nerwowa atmosfera dziewiętnasta zero trzy. Wyżej wspomniana osoba chodzi od ściany do ściany, to młody mężczyzna bardzo zdenerwowany. W dłoniach ukrył twarz nagle sięga do kieszeni, wyjmuje pistolet ten sam co życie mu zmienił. Co mam teraz zrobić? Jak pozbyć się dowodów? Dlaczego to zrobiłem? Przecież nie miałem powodu. Nagle powrót do przeszłości godzina siedemnasta, on idzie jak w amoku gdzieś na obrzeża miasta. Chociaż zima w pełni śniegu nie ma wcale, za to ulewny deszcz pada na ulice stale. Zostaje przed bramą domu, tak to adres ustalony, nie oszczędza nikogo ani dzieci, ani żony. Cały czas słyszy rozkazy: teraz do frontowych drzwi, naciska na dzwonek gdy kobieta staje w nim, a tu strzał prosto w serce i kobieta pada w tył, lecz to nie ona jest celem a jej mąż nadal żył. Wiec po schodach na górę i do pokoju po prawej, a tam wystraszone dzieci, dwa strzały i po sprawie. Ale gdzie jest on? Szukał wszędzie ??? i już miał odpuścić jak najszybciej się zmyć. Już wychodził z domu prawie był na ulicy, gdy kątem oka zobaczył otwarte drzwi piwnicy. Strome schody w dół prowadziły jak do piekła, a już myślał, że jego ofiara uciekła. Jedno pomieszczenie, skulony płaczący człowiek, twarz mokra od łez, płynących z pod powiek. Wymierzył prosto w niego i pociągnął za spust, gdy zobaczył krew płynącą mu z ust, wybiegł na górę i z domu na ulewna pogodę. nagłe błyski budzi się w swoim łóżku zlany potem.
Pokój myśli tysiąc on by sam mógł sobie przysiądź, że to co właśnie zrobił nie zamierzał tego, słysząc że tego nie chciał skąd, poczuła zimno stali, dlatego zioma świat już dawno się zawalił.
Jeden-dziewięć-dziewięć-siedem przypadkowy bezimienny, miał czego chciał , ale zszarpane nerwy. Ojciec alkoholik swoje dzieci w domu gnoił, matka nie stawiał się bo się bała swojej doli. Paranoik dzięki starym dawał upust swoim nerwom. Wyrwał się z domu ojciec z rozziawiona gęba, się nie stawiał, zastanawiał trudno poznać w swoich oczach, pomieszana w smaku z wódka uderzyła w łeb jak proca. Lecz ona miał to w dupie zdolny chłopak student prawa, dzięki kupie przyjaciół co noc była zabawa, i tak zaznajomił ja wydawała się ta cudna, może z nim wytrzyma zawsze odbijał od gówna. Droga trudna dwa odwyki, trzy napady dwa pobicia, dla niej tak bardzo się zmienił, nie nadużywał picia. Było pięknie kolorowo wytrzymali tak dwa lata, bo to co było później to jak uśmiech kata. Gdzie się zaczął koniec? (gdzie?) W którym momencie? On znalazł w jej torebce swojego kumpla zdjęcie. Napięcie wywołane przez to rosło w awanturę, które z nich miało racje? On się wkurwił wsiadł w furę i pojechał zapić gdzieś, wrócił nad ranem do domu, Komu co złego zrobił, to zrzucił króla z tronu. Pogodzili się lecz on nieufny się zrobił, i miał racje ona go od dawana w chuja robi. Zwykły chłopak z prowincji co zaufać może łatwo, lecz życie jebie się, czasem nic nie idzie gładko. Nie rzadko ona bo do pracy już spóźniona, wychodzi przed południem przez kumpla zaproszona.
A koleś rzucił studia, skończył szkołę policyjna, myślał już czasem nad inną lecz wmawiał, że ją kocha. Będzie przez to szlochać, wszystko poukładać da się, muszą tylko porozmawiać w odpowiednim czasie. Zrozumiał na patrolu, że źle do tego podszedł. kupił w kwiaciarni kwiaty i to ładne, najdroższe. Wsiadł w porsche swe polskie z fabryki FSO, drogę ciął do domu opuściło go zło. A z pensji detektywa nie ma co liczyć na kokosy, lecz kupił jej pierścionek za uzbierane stosy monet, i banknotów, dziś zaręczyć się się jest gotów. Wysiadł z samochodu, szybko dotarł do schodów, wolnym krokiem wszedł do ich wspólnego em-cztery. W tym usłyszał jakieś dźwięki więc pomyślał do cholery, buty nie jego i kurtka, a poza tym czuć kolońską. Otworzył drzwi sypialni, wkurwił się tak bardzo mocno. Ona w łóżku razem z kumplem, wszyscy zdumienie wielkie, upadły na podłogę te róże piękne ??? Chłop dostaje amoku i wyciąga broń służbowa, odpala, mierzy w nią potem w jego całym sobą. Opróżnia magazynek pośród stłumionego krzyku, krew dopływa pod różę, on w emocji zastrzyku, klęka, podnosi broń, przystawia ją do skroni, odpala spust i zapada w mroku toni... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|