Dziewiąta trzy, minuty jak miesiące Podnoszę się i pluję prosto w słońce A w oczach Twych tyle jest szarości Przepraszam Cię, lecz znów dostałem mdłości
Kolejny dzień, kolejną toczę bitwę Podnoszę wzrok, zaczynam znów modlitwę Panie mój, nie pozwól mi tak zginąć Tracić dech, powoli lekko gnijąc
Znów bije dzwon z siódmego za szybko leci czas Chodźmy już z parapetu prosto w otchłań dzisiejszego dnia
Dwunasta pięć, znów plamy na chodniku Znów szukam ciał codziennych męczenników Potworny chłód głosów dookoła Zbiło mnie z nóg, uciekać już nie zdołam
Uliczny ryk, od zgiełku pęka głowa Podnoszę wzrok i w górę niosę słowa Panie mój, daj mi chociaż chwilę Ten jeden dech, bym czuł że jeszcze żyję
Znów bije dzwon z siódmego za szybko leci czas Chodźmy już z parapetu prosto w otchłań dzisiejszego dnia
Trzynasta sześć, powoli tracę mowę Poddaję się i odrywam sobie głowęTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.