I dopiero doszło doń w jakiej ciemnej jest dupie Strumień potu zrosił skroń dopiero doszło doń w jakiej ciemnej jest dupie Strumień potu zrosił skroń, chyba wolał być już trupem Może uciec? Boże broń, chyba najgorzej jest uciec Włożyć rękę w gips po dłoń, symulować zatrucie? Przeczucie mu mówiło gdzieś te dziewięć lat temu By nie zgadzać się, ale nie chciał robić problemu Ziomkowi swojemu, takiemu prawdziwemu W oczy patrzył, w duchu pytał "Czemu, kurwa, czemu?" Wtedy uległ mu, trudno – nie jego wina Poniósł więc do chrztu przyjaciela syna No i dzisiaj znów szykował kopertę A w niej parę stów z okazji komunii świętej "Parę", w sensie dwie. Otworzył browca W sofie rozjebał się, odpalił Polsat A tam baba mówi że, że dać stówę to obciach Teraz to quad lub merc, a jak hajsik to w dolcach
No i teraz big question, co ma kurwa z tym począć Przecież jest ojcem chrzestnym, trzeba rozpierdolić kwotą Chwilówka? Pożyczka? Jemu już nie dają nigdzie Nie miał farta by coś wygrać, za późno by rozkręcić biznes Był w piździe. Ale pomysł życia wpadł do głowy Nagle strzał – OPIERDOLE MONOPOLOWY Bank to za duże ryzyko, nie chciał wyroku za friko Dziś piątek, alkusy napełnią kasę jak gazem tico Pójdzie jutro rano, nawet chwilę przed otwarciem Nim ławkowa gwardia zasiądzie na warcie Durna zza lady baba hajs mu odda nim pomyśli Jak wetknie jej sztuczny pistolet między cycki Jeszcze jeden detal szybki – nie miał na ryj kominiarki Ale z dawnych imprez maski, więc przegląda zakamarki Wierzysz w przypadki? Nic podobnego Ma ojebać alko-sklep, a przed nim maska Kwaśniewskiego
Wstaje rano, pół nocy nie spał, tak go stres dręczył Jakbyś miał razefiber, ale tysiąc razy większy Nic nie zjadłszy wyszedł, jak mógł teraz coś przełknąć? Wróci jako czempion albo życie zmieni w piekło Więc podbija tak, puka w drzwi w gajerze i w tej masce Rozgląda się dokoła, wciąż pustki na ławce I otwiera mu ten pasztet i mówi, że zamknięte I dopiero kuma, mierzy do niej El Presidente Teraz slowmotion się włącza, on ją do sklepu wpycha Krzyczy "DAWAJ KURWO HAJS" – nie zadowoli go dycha Szybko oddycha, serce wali pod maską jest blady Zaraz całą akcję spali, chyba dłużej nie da rady Ale oto dzieje się coś, co poddawał w wątpliwość Typiara bierze torbę Bossa i pakuje w nią hajsiwo Gość odwraca się żywo, idzie w stronę drzwi Wychodząc zabiera z półki Ballantinesa litr
Pamiętasz to uczucie gdy zaspałeś do pracy? On się budzi uśmiechnięty, przecież poszło mu cacy I ma gruby plik kasy, więc se wkłada adidasy Idzie zakupić prezenty, już się zbiera do trasy Ale coś mu nie pasuje, jakoś dziwnie jasno Po skoku wypił szklane łychy i na chwilę zasnął Czy to była jedna szklanka i tylko chwila drzemki? Jest niedziela rano, dziś komunia, zaczyna się mętlik Wyciąga z szafy gajer i koszulę wygniecioną – dramat Ręce mu się trzęsą, jak ma zawiązać krawat? Może dostać mandat, czas na zapierdalanie Szybko kupi co ma kupić, może zdąży na kazanie I zajeżdża na marketu parking, jakiś pusty Może jest pierwszym klientem, bo jest chwilę po ósmej Zajeżdża pod bramę, ta się dziwnie nie otwiera Niedziela niehandlowa. Kurwa. I co teraz?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.