Ale wnet potem, Panie Jezu Chryste gdy w łoże Małgoś wróci bez szeląga z wściekłości zbiera mnie szaleństwo czyste chwytam za kiecki, sam chwytam się drąga wołam, iż przechlam jej szmaty do nitki a ona na to – ścierwo zobacze krzyczy, przeklina, pod boki się bierze że ni tknąć nie da, wówczas siniec brzydki na gębie pięścią sumiennie jej znaczę
Już zgoda, Małgoś pleszcze mnie po głowie pierdnie siarczyście, wzdęta jak ropucha śmiejąc się swoim picusiem nazowie życzliwie nóżką przygarnie do brzucha schlani oboje śpimy jak barany zasię gdy rankiem burknie jej w żywocie wyłazi na mnie na jutrzne pacierze i tak się bawim pławiąc się w swym pocie
Deszcz, grad, wichura, masz swój chleb powszedni Małgośka świnia, on też świntuch przedni kto lepszy z dwojga, pusty śmiech mnie bierze jak płaszcz z podszewką, oni – rzeknę szczerze plugastwu radzi, żyją też plugawo jak sława nimi, oni gardzą sławą jak sława nimi, oni gardzą sławą
Wróćcie, panowie, pędzić chutne noce wróćcie, panowie, pędzić chutne noce wróćcie, panowie, pędzić chutne noce wróćcie, panowie, pędzić chutne noce w burdelu, kędy mamy zacne leże wróćcie panowie Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.