Dwadzieścia pięć lat, skończone studia, świeży magister, znowu szuka pracy pół dnia, rozsyła CV, robi z siebie idiotę prosząc o chujową pracę, za chujową flotę, tak dni uciekają, a zarobku brak, więc pomyślał, wszyscy kradną, więc ja też będę kradł, wraca do domu, obmyślając swój plan, by pobudzić bardziej zmysły przyjął w płuco pół gram, skok na bank, chyba tak, lecz skomplikowane, ??? na babciach, to ma wyjebane, w głowie tylko jedno, jeden k, i sześć zer, zrobić szybko, zniknąć cicho, o to jego cel, z wykształcenia informatyk, więc wpierdala się do sieci, na zegarze wskazówka wolno, do północy leci, tak szuka, kombinuje, zapala się żarówka, zaciera ręce, myśli tylko o świeżych stówkach, łatwa gotówka, chyba każdy by tak chciał, lecz nie każdy się odważy i nie czysto będzie grał, wstaje świt, poszła decyzja, w górę strzał, adrenalina, stan, wykonuje swój plan, czarny kaptur na głowie, na twarzy czarna bandana, ładuj kasę, bo inaczej będzie morda rozjebana, zero ludzi usmarany, wychodzi spokojnym krokiem, już po wszystkim, ma samochód zaparkowany za rogiem, na czternastu bilet, więc odlicza czas, każdy szmer to pot na czole, więc pali grass, spokojniejszy szybko do taksówki wsiada, czy nikt nie śledzi ciągle wzrokiem do okoła bada, przed lotniskiem na taksę, czeka ładna blondynka, szybka wymiana zdań, jakaś uśmiechnięta minka, niefart chciał, czarną torbę miała taką samą, jeszcze tego on nie wie, że chuj trafił wszystkim planom.
Gdy masz plan, w jednej chwili może obrócić się w pył, jeden ma ten fart, drugiemu marzenia zmył, to nie film, to samo życie scenariusze pisze, kołowroty raz do przodu, raz w tył zapełniasz kliszę. /x2
Dwadzieścia pięć lat, skończone studia, świeża magisterka, szuka pracy do południa, rozsyła CV, robi z siebie idiotkę, szuka może ma gdzieś wyżej postawioną ciotkę, tak dni uciekają, a zarobku brak, wszyscy wyjeżdżają więc wyjadę i ja, w czarną torbę się pakuje i rodem na wyspy, szuka szczęścia, szuka floty, żeby niedostatki prysły, język ojczysty tutaj się nie przydaje, jednak urok osobisty, zawsze dużo daje, poznaje, dziewczyna mówi jej, że ma potencjał, że każdy bogaty klient będzie z nią być chciał, dziewczyna bezradna, bo znajomości brak, tamta mówi, by się nauczyła ładnie mówić fuck, inwestuje w ciuszki, kupuje gadżety, by klienta zadowolić dla kasy, nie dla hecy, zero podniety, bo sprzedaje swoje ciało, ona chciałaby już skończył, oni mówią wiecznie mało, godzina 50 funtów, lecz to nie da radości, siniaki na ciele, poobijane kości, zero litości, gdy pierdolą to na siłę, ona chce delikatności, więc zaczyna dawać w żyle, mama dzwoni, jak u ciebie, ona mamuś wszystko dobrze, próbuje hamować łzy, nie jest źle, mamo skądże, z miesiąca na miesiąc, wpadnie coraz głębiej, miała być świetlana przyszłość, a tu coraz ciemniej, szybka decyzja, pakuje się w czarną torbę, ładny makijaż, by wyglądać, że jest w formie, ląduje w domu, gdy na taksówkę czeka, z niej wysiada ktoś, rozmawia z nią i się uśmiecha, tutaj fart chciał, że on torbę miał taką samą, było jej chujowo, lecz teraz życie zmieni się samo.
Gdy masz plan, w jednej chwili może obrócić się w pył, jeden ma ten fart, drugiemu marzenia zmył, to nie film, to samo życie scenariusze pisze, kołowroty raz do przodu, raz w tył zapełniasz kliszę. /x2Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.