Nic, naprawdę nie mam już.. nic Naprawdę nie mam już... nic, nic Naprawdę nie mam już nic
Chodźmy się kochać bez zabezpieczeń I potem wyskrobiesz to dziecko łyżeczką I w życiu nie miejmy już żadnych wyrzeczeń I zróbmy tatuaż, że kochamy piekło I kupmy w aptece ten antydepresant I przedawkujemy go grubo po stokroć I porobisz nożem mi sznyty na plecach Bo tym co ci powiem, cię zrani w chuj mocno Dziś po raz ostatni pójdziemy deptakiem na sam jego koniec I po co nam czas, potłuczmy zegarki I spalmy pieniądze, bo po co nam one? Zrobimy na spółkę tę wódkę na ławce I zwinę bibułkę i będziemy głodni Weź kokaina jest jeszcze w sałatce I zwymiotujemy tym wszystkim na chodnik I będziemy wolni, bo po co kodeksy I nikt nie zabroni nam żyć jak teraz Bo to ma dwie strony I w tej drugiej wersji Nikt nie ma prawa zakazać umierać I kiedy tak myślę, że zrobię to serio Bo czasem już nie mam ochoty by żyć I z wyjątkiem tego, że to ty jesteś ze mną Naprawdę nie mam już nic
Naprawdę nie mam już nic Naprawdę nie mam już nic, nic Naprawdę nie mam już nic
Więc chodźmy do portu i skoczmy na fale Lub chodźmy na tory i skoczmy pod pociąg I włączmy kamerę i wszystko nagrane Co chcieli zobaczyć ukaże się oczom ich Na sygnale tam jedzie karetka Kaseta VHS nich będzie dowodem Jak mielą nas koła I znajdą nas w częściach Lub nasze ciała już poszły pod wodę Nie wiem co wybrać, jak się przypodobać Bo przecież ocenią to gusta tysięcy Nie starczą nazwiska na tych nekrologach Bo zwykła czcionka nie odda esencji Bądźmy na sekcji ostatni raz razem Nim wkleją w akta ostatnie te zdjęcia Taśma niech pójdzie masowym przekazem Gdy widzieli życie, niech zobaczą śmierć Bo tego by chcieli i tego mi życzą A ty mi pomożesz, bo po to cię mam I nie będą pierdolić, że to przez miłość Bo tak to by było, gdy zginąłbym sam I kiedy tak myślę, że zrobię to serio Bo czasem już nie mam ochoty by żyć I z wyjątkiem tego, że to ty jesteś ze mną Naprawdę nie mam już nic
/
To nietypowy ranek Kiedy zmartwychwstajesz i na przekór im Przywracam wiarę dziś człowieku i nie miałem nic Oni od wieków w tym mieli przewagę Zasad sporo I zwracali mi uwagę Teraz mogą tylko zwracać honor Pokażę stadu jak na szczyt idzie podziemie Ściągnąć na dół mogą mnie tylko ci co ode mnie niżej są Skupili złość od razu na mnie Ale kiedy utną ręce mi I tak pokażę pazur idąc ramie w ramię Część znajomych poszło w legal – to jest mega Wielu tyra gdzieś choć tu i tu się liczy dobra sprzedaż, nie? Ci pierwsi ogień Drugim głos rozsądku krzyczy Choć na koncie zamiast sosu Przelał los szalę goryczy im Kto liczy kwit I jak zmienia nas deficyt Gdy skutki wkurwienia dużo poważniejsze są od przyczyn nieraz I chyba to jest moje miejsce Nie jestem czarnym koniem Raczej białym krukiem, lecz z gołębim sercem
Daj mi majka Miejsce i wpuszczaj ludzi Ja dam ludziom styl, który nigdy się nie nudzi To jest moja pierwsza płyta A to jest mój czas Jak nie teraz, to kiedy niby? /2x
Znów poznacie się przypadkiem I dobrze kurwa wiesz jak to się skończy No bo znacznie się jak zawsze I nawet fenoloftaleina pokaże ci prawdę Że zbyt wiele zasad sprawia, że życie staje bezbarwne się Czas na miłość Wydać hajs na kino z nią Ja palę spliffa pijąc przy bitach od Clams Casino z nią I już nigdy więcej nie pytaj nie jak było jak jest Tylko w słownikach kurwa prędzej jest miłość, a potem seks Jestem Hucz i taka opcja: nie znam nut Lecz tylko ja potrafię tak grać na emocjach tu Wrzuć na luz – za takie rady to dziękuję Bo na luzie stoczę w dół się, ale nie dotrę na górę Spójrz, chcę zdobyć szczyt I dojść do sedna I chuj, czy to leci w blokach z płyty czy na strzeżonych osiedlach I pierdolę kompromisy, w branżę ostro wejdę You know my matherfucker name 2013, Prosto Label
Daj mi majka Miejsce i wpuszczaj ludzi Ja dam ludziom styl, który nigdy się nie nudzi To jest moja pierwsza płyta A to jest mój czas Jak nie teraz, to kiedy niby? /2xTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.