[Słyszałem mordercę, to było samo zło To nie była agresja Agresja jest dynamiczna jak crescendo w muzyce Zło jest nieruchome Chwilę potem była śmierć, zła śmierć...]
To nie jest zwykły numer o miłości, to leci tak
Jest tak samo, może tylko trochę smutno I nie mówisz "dobranoc" i nie mogę przez to usnąć I może trochę pusto, i znowu jest to rano I znowu uwierzyć trudno, że marzenia się spełniają Bywa różnie, skończę u kolejnej w ramionach I rok później poleci znów "Rok później" Bonsona, to wiem o nas Ty pewnie też przeżyłeś to choć raz A jeśli jeszcze nie, to nie wiem, już zaczynałbym się bać Bo wszystko przed tobą i wszystko przede mną A nie wystarczy słowo, by coś wiedzieć tu na pewno I nie wystarczy słowo, by powiedzieć jak jest teraz I nie byłbym tu sobą, mówiąc, że się chcę pozbierać I że umiem, i że potrafię, że się nie wkurwię I tak jest u mnie, lepiej znacznie, naprawdę Po co mam ściemniać jak zawsze, rozumiesz? Bo ja wciąż chyba nie, najwyraźniej, ej w kurwę
[To była zła śmierć Śmierć może być dobra Co wynika z życia To była zła śmierć Opowiedz sobie wszystko dokładnie Wtedy zrozumiesz to, co się naprawdę stało]
Gdyby nie to, że mam arytmię serca Gdyby nie to, że dowiedziałem się tu o tym przez nas, pamiętasz? Czułem efekty ciśnienia krwi, które podwyższyłaś mi Dzisiaj Cię nie ma, wtedy byłaś I teraz znaczenia nie ma, kurwa, nie ma dziś Musimy iść, musimy umrzeć Nie możemy żyć i nie ma nic i nie ma uciec dokąd Gdyby nie ten ból, o którym nie mówiłem Ci tu nigdy Wziąłbym nóż i sprawdził jak szybko się goją blizny Na Twojej skórze, u mnie pod skórą już dość długo Ale będą dłużej gdyby nie to, że znajdę drugą Opcję i wezmę oddech, przetnę aortę Tobie Bo wolę żebyś nie istniała, niż żyła obok mnie I kiedyś to zrobię, więc przygotuj się na dłonie we krwi I próbując złapać oddech, powiem 'Kocham Cię' ostatni raz Już Tobie to rozwiąże problem, Co dzień się o to jutro boję Mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje, to koniec, w tym raju, po tej stronie Nazajutrz znowu mi się przyśni taki moment jak ten Wiem, to jest nietaktem tak mówić I uśmiercać to, co kochałeś najbardziej I gubisz się już sam w tym lub sama Gdyby nie to, że nasze plany utonęły w planach I tak Ci powiem "przepraszam" Bo nie chciałem tego mówić głośno I próbuję się ogarniać, ogarniasz, ja wciąż żyję miłością, tak Udowodnij swoją wyższość jeszcze raz Jakbym kurwa nie wiedział w co grasz Gdy byliśmy razem to myślałem, że damy radę A co myślą o nas ci, dla których zawsze byliśmy przykładem? Ty, jakie inne? Kolejna i jeszcze jedna I teraz wiem, jak to życie można łatwo przegrać Muszę wytrwać, więc znikaj, proszę Cię A ta arytmia może mnie zabije kiedyś, a może nie I najgorsze, że ta historia jest prawdziwa Tak jak to, że chciałem żebyś tu była szczęśliwa Ale ze mną, żebyś dzieliła tą codzienność Nigdy nie chciałem zabijać, ale zabiorę Cię w ciemność Czeka Cię piekło, ja w swoim jestem odkąd Mimo słońca ulice zaczęły moknąć Zabiorę Cię tam złotko, pójdziemy prosto tak A Twoje oczy to już nie moje okno na świat Gdyby nie to, zniknąłby mi wreszcie z oczu płacz A z ust "kurwa mać, kurwa mać, i kurwa mać!" I dłużej się nie uda grać mi, w końcu nóż wbiję w klatki Bo lepiej by było, gdybyśmy byli martwi Gdyby nie to, że już nie mamy tylu spięć To zbiłbym termometr i wpierdolił rtęć I gdyby nie to wszystko, to byłoby dobrze wiesz A tak poza tym, to wcale nie jest okej, nie jest okej, cześćTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.