Warszawo mych dziecinnych lat, Wciąż widzę twą zmęczoną twarz. Noszę w pamięci obraz twój, Te mroźne zimy, śnieg i głód. Gdy z gruzów podnosiłaś się, I rosłaś w oczach z dnia na dzień. Pamiętam ten ponury czas, Czarnego chleba gorzki smak.
Ref: Wśród wielu najpiękniejszych miast, To jedno jest. Które nam rośnie z dnia na dzień, Pięknieje, zmienia się. Szeptała Wisła słowa te, Warszawo ma. A ja widziałem miasto me Skąpane we łzach.
Gdy już młodzieńcem stałem się, Zniknęły gruzy jak zły sen. Życiem zaczęłaś tętnić znów, Nadziei cię unosił duch. Klaksonów wizg, tramwajów szczęk Na głowę lał się niczym deszcz. Pałac Kultury niebo bódł, Mniej jakby pił komuny but.
A ty Warszawo można rzec, Mężniałaś, krzepłaś z dnia na dzień. Już dużo łatwiej było żyć, Opadał z sił esbecki kij. Partyjnych chórów gromki śpiew Cichł niczym ten zapchlony pies. Zniknął gdzieś w mgle klasowy wróg, Zgranych sloganów opadł kurz.
Od morza zawiał ciepły wiatr, I przyniósł wolność, nowy ład. Życia lepszego rwący nurt Wylał się lawą na twój bruk. Odbiłaś cudem się od dna, Na fali płyniesz miła ma. Warszawo, chwalę cię co dzień. Warszawo, to dla ciebie pieśń. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|