Gdy nad Warszawą wstaje dzień, I niknie w mgle księżyca sierp. Gdy Stare Miasto jeszcze śpi I świtu się przekrada wilk. Ja z knajpy taszczę ciała wór, Pod swym ciężarem zgięty w pół. Jeszcze mi w uszach tango brzmi, O tym jak łzy miłości schły.
Ref: Ma harmonia ochrypła nad ranem, A gitara akordy te same, Grała miękko lirycznie, Łkały z uczucie skrzypce, A basista rytm trzymał jak czort.
Warszawę swą jak kieszeń znam, Na Pradze jeszcze kumpli mam. Nie jeden w kiciu dostał w kość, Bo hardym był i kusił los. Na Różyckiego lubię przyjść, By tu pod pyzy piwko pić. Samotnie chadzam tu i tam, Czasami na Służewcu gram.
Warszawa to mój los i styl, A ja jej marnotrawny syn. Gdy życie w świat wygania mnie, To o Warszawie wtedy śnię. Bo lubię jej szemrany szyk, Knajacki wdzięk, cwaniacki dryg, I pod jej skrzydła w chwile złe, Wracam, jak po… miłosny wiersz.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.