Nóg nie czuję, w brzuchu skurcze, W głowie kręci się na fest. Trzeci miesiąc jestem w kursie, Piję, znowu mam pod górkę, Wyokrętowałem się.
Bezdomny, jak pies na drodze, Bezpartyjny i nie Żyd, Do kanałów na noc schodzę, Rury grzeją, można żyć.
Takie życie - beczka śmiechu, Kij wam w oko, kulka w łeb. Chodzę węsząc koło sklepu, Kiedy kumple wrócą z rejsu, Będzie wóda, dziwki, śpiew.
Jeden rubel - pieniądz marny, Oszczędzanie - wielki grzech. Dusza jak koszula w paski Marynarska z bożej łaski, Róża wiatrów, można rzec.
Bóg mi dziś dopomóc raczył, Zapalę mu świeczki trzy. Gdy zobaczył jak ja płaczę, Rzekł on do mnie: „Wal nad Waczę! Sezon w pełni, pędź co sił”.
„ -Co to jest ta ichnia Wacza?” Wańkę pytam, niech go szlag. On nad Waczę jechał płacząc, A gdy wracał w głos się śmiał.
Wacza - to jest rzeczka cicha W głębi syberyjskich tundr. Wacza – to jest dom i micha, Tam w akordzie naród tyra, Złoto wypłukując z ród.
Czuję się całkiem inaczej, Nie chcę już pod budką stać. Bilet mam, jadę nad Waczę, Wrócę, też się będę śmiał.
Niech tu inni się bogacą, Dla mnie jest to durna dzicz. Skołowany ciężką pracą, Zaliczyłem nad tą Waczą, Sto osiem roboczych dni.
Podliczyli, odebrali Za michę, za to i sio. No, cztery tysiaki dali, Kupa szmalu, dla mnie dość.
Kieszenie szmalem wypchałem, Puste, jak w kołchozie sklep. Jadę na Krym na wakacje, Hulał będę, jadał smacznie, Tego mi się dzisiaj chce.
Wypiję i ruszy cza-cza, Zahulam jak wielki pan. Nad Waczę jechałem płacząc, Teraz w głos się mogę śmiać.
Konduktor po jednym głębszym Wierci się, wypić by chciał. Kelnerki szukają leszczy, Aż tu na przystanku pierwszym Wsiada dziewczę pełne kras.
Dla was ona - istna klaczka, Dla mnie towar pierwszy sort. Jechałem nad Waczę płacząc, Teraz śmieję się na głos.
Tele, mele, gadka szmatka, Poczuła żem dziany gość. Wala to cwana gamratka, Setki rubli szły jak z płatka, Z Walą mógłbym konie kraść.
Nie układa mi się z Walą, Taki mój parszywy los. Jechałem nad Waczę płacząc, Teraz śmieję się na głos.
W pociągu wesoło było, Rubelki, jak woda szły, Morze jest, co mi się śniło, Konduktor wykrzywia ryło, I po wódkę nie chce iść.
Już ostatnie ruble tracę, A tu trzeba z czegoś żyć. Telegram czas słać nad Waczę, Odrobię, co przyślą mi.
Gdzież wy, gdzież wy, kumple moi, Kląć nie trzeba, po co krzyk, Jestem z wami moi drodzy, Magadańskie powsinogi, Moje wy, bezpańskie psy.
Obok nosa przeszła cza – cza, Łosoś, kawior, pełne szkło. Dziś nad Waczę jadę płacząc, Z siebie śmiejąc się na głos.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.