Aleksander Siergieicz żyje jak lord, Ma się wspaniale. Jego młyńskie koło zniszczy los I ból nie zgaśnie.
Baba mruży oczy, słońca krąg, Na niebie skowronki. Dziesięć minut jazdy jest stąd Do najbliżej wioski.
Rzemiosło poety pierwszy sort, A pióro ostre. Duże usta, głowa jak dzwon, I życie proste.
Żył w odessie, odwiedzał Krym, Karetą jeździł. Pieniądze pożyczali mu Do samej śmierci.
Cichy, grzeczny, wytworny pan. Bywało, że żandarmi Jego wiersze – i to jest fakt Recytowali z pamięci.
Do pałacu zapraszał go car Z serca potrzeby. By pogwarzyć, użyczyć łask, Poecie schlebić.
Piękne kobiety kochał on Miłością niewinną. I nawet zastrzelił był go Piękny mężczyzna.
Umiał papier zaczerniać jak nikt, Przy blasku świecy. Nad Czarną Rzeczką zginął, choć był Wielkim poetą.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.