Mundur pasuje a koszula lśni, Sztywny kołnierzyk ciut szyję uwiera. A tu na cynglu kładzie się jak krzyk Śmiertelnie blady palec oficera.
Pora! Kto nie zna siły owej pory, Ona jest obok, już wyciąga dłoń, I niebezpiecznie blisko od kabury Jest wygolona do połysku skroń.
Ruch dobiegł końca i włosy poruszył, I życie nagle pobladło jak wosk, A śmierć z uśmieszkiem patrzy prosto z lufy Na wygoloną do połysku skroń.
Trwożnie zastygła podniesiona brew, Serce zamarło a dusza zadrżała, A w skroni jeszcze nie spuszczona krew W rytm pulsowała i się sprzeciwiała.
Kiedy już miała śmierć zanurzyć się, Od ucha w mózg aż po potylicę, Nagle uważnie zapatrzyła się, Na tę żałośnie pulsującą żyłkę.
Tym to sposobem śmierć szansę straciła, I przyszło jej się do kabury skryć. Dziś po raz pierwszy śmierć z bliska ujrzała Tę nienawistną , życia cienką nić.
Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|