Szmer w sitowiu. Pies myśliwski za kaczkami patrzy, Słychać wystrzał. Gdzieś w zaroślach wzbił się dymu słup. Zmierzch zapada. Nad jeziorem dzikie krążą kaczki. Znów utyły. Kaczki to jesienią cenny łup.
Znowu jesień zakręciła karuzelą godzin. Zapoluję i na nutach pokołyszę się. Coś wam zagram, jeśli jeszcze jestem tego godzien, I zaśpiewam, jeśli zda to na cokolwiek się.
Pamiętam jak dziś, uczył mnie mój dziad, ojciec mój i brat, Leczyć to leczyć. Kochać to kochać. Hulać to hulać. Strzelać to strzelać. Kaczki niczym wiatr lecą w górę tam. Latać to latać. Ja im pomacham nie raz.
Nie żałuję, że czasami żyję obok ludzi, Ale wiem to, że gdzieś, kiedyś w jeden z lepszych dni Wszystko wróci, na 100 procent kiedyś wszystko wróci, I pogoda i nadzieja wprost pod nasze drzwi.
Zatęsknijmy, niech radosną stanie się minuta Naszych spotkań, przecież one niedaleko stąd. A już z wiosną na mokradła dzikie kaczki wrócą, Już stęsknione za błękitnych jezior, szarą mgłą.
Pamiętam jak dziś, uczył mnie mój dziad, ojciec mój i brat, Leczyć to leczyć. Kochać to kochać Hulać to hulać. Strzelać to strzelać. A kaczki jak wiatr, lecą w górę tam. Latać to latać. Ja im pomacham nie raz.
Czasem bywa, że na lisa z nieba spadnie sokół, Dziś swą zdobycz w szponach niesie on w bagnistą dzicz. Nie żegnam was. Wierzę w to, że już w następnym roku Wszystko wróci. A gdy wróci, znaczy, trzeba żyć.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.