Po Wołdze – Matuszce, po rodzonej karmicielce Płyną barki, statki, tysiące spławnych drzew. Nie męczą się, nie pocą, nie wali im zbyt serce, To nie jest ciężkie brzemię, ale czy lekki chleb. W dół Wołgi płynę sobie, omijam wodne progi, Wiatr ugina szuwary, błyszczy na falach słońce, Ja patrzę na zielone w dół spadające brzegi, Ścielą się hen, daleko, prawie nie widać końca.
Wołga pieśni słuchała chlastana jak batogiem Kulami wroga, co bił ją, bagnetem kół. Płynęła po niej krew nasza gorącym potokiem, Stygła pianą u brzegów, środkiem niósł ją nurt. Długo w jej słodkie wody lały się łzy rzęsiste. Ciche, łagodne brzegi od słońca ogorzałe Płakały, podkowami do mięsa poszarpane. Lizały je z miłością Wołgi łagodne fale.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.