Zaśpiewam wam liryczną pieśń O tym, co przeżył jeden teść. On w swej synowej kochał się, I strzegł jej z synem w noc i w dzień.
Przewrotna piękność była z niej, Dla obu był to w serce cierń. Drżeli ze strachu cały czas, By nocą nie czmychnęła w las.
Bo w lesie żyli nie od dziś, Z nudów tu można było wyć. Do miasta było kroki dwa, A miasto kusi proszę was.
Mieszkali w trójkę w głuszy tej, Internet, radio, wiatru jęk. Czasem ktoś zajrzał, szczeknął pies, Bez celu wlókł się dzień za dniem.
Aż raz czmychnęła oknem w noc, Wzięła samochód, flaszkę, koc, Na leśniczego wzięła kurs, A nie był on szafarzem cnót.
Do miasta pędzą w ćmę i mrok. On z gwinta ciągnie jak ten smok. Już hotel wzięli, szafa gra, I zamawiają, co się da.
Jedzenie, picie, serwis ful, Tańce, łamańce, szampan, lód. Hulali do białego dnia I był to istny zmysłów szał.
Nie upilnował mąż i teść, Tej, co kochała życia treść, Bo była młoda, co tu kryć, I pełną piersią chciała żyć.
Młodość z pięknością koktajl cud, Pić można duszkiem tak jak miód. Dzielić się pięknem tu i tam, Szlachetna rzecz to a nie chłam..
Nie wolno aż tak chytrym być Zamykać piękno, w lesie gnić, Trzeba go trochę innym dać, By mogła żyć estetów brać.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.