Przez ten pech niech go szlag garowałem jak trza, Zaliczyłem kryminałów kilka. Wiatr do tańca mi grał walczyk ten na trzy pa, A mój los mną żonglował jak piłką.
Skok za skokiem tu, tam, lubię grabić i kraść, Leny złoto zgarnąłem jak swoje. Sąsiad Leny ten męt w zęby zaprawił mnie, Skuł mi graby ten śmieć omonowiec.
A kiedy mnie ten gad gnał przez miasto jak pasa, Ręce z tyłu jakby po bulwarze. W tłumie ujrzałem ją i to był drugi błąd, Zagwizdałem jak czajnik na gazie.
Nogi długie aż strach, buzia piękne jak kwiat, Gdzie się ukryć, jak w długą dać chodu. Jej by przydał się lord, spod igiełki, nie stąd, A nie jakiś tam żul z Leningradu.
I ruszyłem z konwojem tam , gdzie ojczyzny mej kres, Wprost na dechach, nie w miękkim wagonie, Papieroska zwiesiłem po knajacku jak zek, Nie szukajcie mnie dziś w Waszyngtonie. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|