H/Henryk Rejmer/O sprawach rodzinnych w Rzymie (Wysocki)
Razu pewnego patrycjusze Zebrali się przy Kapitolu, By ploteczkami się podzielić I wypić trochę dla humoru.
Gdy gawędzili pijąc winko, Marka z ciekawością słuchali: „Piję bo życie mi obrzydło” - Potem na żonę swą się żalił.
Tu pod kolumnadą dorycką Wyrzucał z siebie co go gryzie: „Ja z mą szanowną małżonką Rozwiodę się nim zima przyjdzie.
Ona się włóczy z poetami, Nie widzi życia bez aktorów. Mogłaby też bez chwili przerwy Patrzeć na walki gladiatorów.
A ja się pytam. Gdzie kultura? Niedługo będę histerykiem. Ona się szasta jak ta furia Przekabacona przez siostrzyczkę.
Ciągle coś bredzą po próżnicy, A ja chcę wieść żywot dostojny. Śmieją się ze mnie niewolnicy, Na wojnę iść? Gdy nie ma wojny.
Przyjdzie naruszyć mi tradycję, Nie sprawię ja się z obydwoma. Na dno już idę, patrycjusze, Z plebejuszkami rzecz skończona.
Dom w Persji jej zostawię chętnie, Niech weźmie siostrę, tę megierę. Za ojca szlachetne sestercje Zafunduję sobie heterę.
Hetera ma być jak ta przystań, Nie będzie jak tamta szalała. Może i ciut być lekkomyślna, Ale rodzinka ma być z dala.
Do zdrowia wrócę bez boleści, I cug porzucę bez namysłu." I patrycjusze się rozeszli, Zazdroszcząc Markowi pomysłu. .Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.