Kiedy rozkwita wiosna Zielona i radosna, Dusza do życia zrywa się jak ptak. A ty przychodzą tacy, Z pepeszami żołdacy, Ubieraj się – mówią – w drogę iść czas.
Krzyczałem aż opadłem całkiem z sił: „Dlaczego zabieracie wiosnę mi.”
Od maja śledztwo w toku, Pod nos pchają protokół, Czterdzieści dni w ciemnicy przyszło żyć. I nagle jak nóż w plecy, Lenę zwijają w nocy, I śledczy jeszcze bardziej marszczy brwi.
Nim przyjdzie mi tam w zonie na dno iść, Pokażcie chociaż rąbek wiosny mi.
Jadą pełne wagony, Jak w wojnę eszelony I stukot kół jak zegar mierzy czas. Za oknem raj zielony: Brzozy, buki i klony. Jakby mówiły: „Nie zapomnij nas.”
Z nasypu nam machają, serce drży, Jak można było zabrać wiosnę mi.
Pyta mnie Lena wzrokiem: Spadamy? A ja: „Potem. Jakże bez wiosny miałbym pryskać stąd.” I wtedy do mnie Lena: „Wystarczy tego chleba”, I nocy tej zbiegliśmy w tajgi głąb.
Tak wiosna mnie witała w owe dni. Ech, wiosno! Jakże mi bez ciebie żyć.
Na trzecią noc te diabły W barłogu nas dopadły. Ich psy zwęszyły naszych butów ślad. Związali nogi, ręce, Krwawiło moje serce, I wlekli nas po błocie w rannych mgłach.
I zrozumiałem, przyjdzie mi tu zgnić. Na zawsze odebrali wiosnę mi.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.