Być może miłość jak kot zejdzie z pieca, Przeciągle ziewnie i napręży łapy, Mieć będzie z kwiatów i z lnu, strój bogaty, Bo ją dziwaczność i piękno podnieca.
A może wiatrem od szumiących lasów, Powróci senna i słodko znużona, Na rynnie chmury odsłoni ramiona, Po same czubki wysokich obcasów.
A może słońce jej rzęsy opali, A deszcz je schłodzi ustami tak sucho, Jakby sekretnie coś szeptał na ucho I w bożym borze ogniska rozpali.
Milczysz speszony i zmierzch skubie ciszę, Nad złotym lasem przygasają zorze, To w cichej, płowej, przedwieczornej porze Ktoś o miłości rylcem gwiazdy pisze. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |