W sierpniowym słońcu błyszczy stal Na cielskach czołgów i goliatów, Po żebrach ich łomocze grad: Kul śmiercionośnych i granatów. Swąd spalenizny nad zgliszczami Uderza w nozdrza i łzę kręci, Chłopcy jak w transie w pół objęci, Tańczą ze śmiercią jak pijani.
Pokonać strach niełatwo jest, Gdy trzeba ruszyć do ataku, Gdy świszczą kule, płynie krew, Nienawiść większa jest od strachu. Warszawa mężna, czujna, harda, Barykadami Niemców wita, A śmierć o martwych się potyka, I krew walczących ma na wargach.
Moja Warszawo, dzieci twe Pokotem giną w słusznej sprawie, Bo więcej waży twoja cześć Niż świeże groby na murawie. Więc walcz i giń pod rdzawym niebem, Gdy łoskot bije w czerń kamieni, Gdy rozpacz w męstwo się zamienia Nabrzmiała bólem, łzą i gniewem.
Gdy świat nam pomoc z nieba słał, W łoskocie ciężkich halifaksów, Wiatr spadochrony w bok gdzieś gnał, Niewiele spadło na powstańców. Kiedy zabrakło sił i broni, Na zgliszcza miasta niemoc legła, I się zachwiała Niepodległa, I but niemiecki ją poskromił. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|