Klim Woroszyłow nie jest winien, Dobra naszego przecież chciał. Chciał nam na tacy szczęście przynieść. A wszystko wyszło coś nie tak.
Na majdan chodził jak na stacje, To tam do frakcji wstąpił on. Byłoby jemu dużo łatwiej, Gdyby robotę inną wziął.
Frakcja na smyczy wciąż chodziła, Na partię nie liczyła już. Lecz partia w garść ją uchwyciła, Ręka mocarną jak ten zbój.
Meduzy jadał na kolacje, By chińczyk mógł być z niego rad. Do Indii jeździł w delegacje, Wszystkim dogodzić bardzo chciał.
Tyś przylgnął doń– Wania Szepiłow, Tyś z nim nie para, tyś jest pies. Klim ! Towarzyszu Woroszyłow, Tyś pierwszym komisarzem jest.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.