Od rzeki wieje ciepły wiatr, Czerwienią mieni się kalina, Do piachu poszedł jeden z nas, Na Wagańkowskim jest mogiła.
On wróżby, znaki dobrze zna, Ten ludek gnuśny z oczkiem sowim. Śmierć jako pierwszych w sidła łowi, Tych, którzy lepsi są od nas.
Makarycz, bracie, nie spiesz się, Nie kuj jak jeż, zluzuj zaciski. Rozpakuj bracie swe walizki, Zagraj raz jeszcze piękny mecz.
O łzy przyprawia boleść kroków, Gdy w brzuchu kulę trzeba nieść, Przypadł do ziemi jak ten pies. Obok kaliny ludzka krew, Kalina piękna tego roku.
Śmierć się rozgląda i typuje, Najlepszych chwyta w swoją sieć. Nasz brat dziś jej spodobał się, Nie szalał, nie gryzł, łatwo uległ.
A gdyby „Razin” ożyć mógł, Oniegin albo taki Narycz, Pieczki-ławoczki mój Makarycz, Pożyją dłużej, boś ty zuch.
Ich zatrzymano bez przyczyny, Zły los przez zęby cedził to: „Zdejmijcie z jego gęby wosk, Za to, że z trumny śledził on, Te ich wspominki, panichidy.
Tego, co duszę ma jak dzwon , I ciężki garb niesie przez życie, Trzeba przydusić należycie, I z łóżka go ciepłego wziąć.
Dzisiaj tuż po kąpieli w wannie Czysty przed bogiem stanął on. Umarł na serio. Czy to błąd? Prawdziwiej niż tam, na ekranie. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|