Nadszedł ten dzień, Lał z nieba deszcz. Pogoda była nie łaskawa. Stałem przy tobie jak twój cień, Ty przy kominku dłonie grzałaś.
I rzekłaś mi, To nie jest film. Życie to opcja z innej bajki. Nadzieje twe z komina dym, Dlatego zbieraj swe zabawki.
Nie jesteś Bond, Masz włosy blond. Ja potrzebuję mena z klasą, Pakuj walizki, no i sio, Nie będziesz ty Kirkiem Daglasem.
Kirk to jest men, Takiego chcę. Tak jak lepszego pragnę życia. Za jaki grzech ściga mnie pech? Z kimś sławnym pragnę się spotykać.
W buźkę jej dać, To chama grać, To przecież scena z filmu grozy. Może to tylko głupi żart I jakoś wszystko się ułoży.
Wyszedłem w noc, Przybity dość. Do matki swej wróciłem chyłkiem. Życie mi znowu dało w kość, Tak, jak to bywa w mocnym filmie.
Nie minął rok, Zadzwonił ktoś. Biedna, skruszona łkała rzewnie. I tak się wikła losów splot, Jak w łzawych filmach z heppy endem. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|