Kupe kaski dziś mi poszło, aż mi w bańce trzeszczy. Trzech dresiarzy mnie dopadło, jeden do mnie wrzeszczy. - Kopsnij dżointa, odpal faję, albo w nochal zbierzesz. Nie zdążyłem się zmiksować i pod ławką leżę.
Po karmanach kipiszują, po schabach mi skaczą. Wzięli skórę i komórę, na glany mi patrzą. Pugilares mi skroili, miałem kupę szmalu, Palec w tyłek mi włożyli, szukali towaru.
A na koniec doradzili, żebym nie był cwany, Bo Warszawa to nie Grójec… Ty w skórę odziany. Skroili mnie na bezczelna, bo to trendy moda, Tylko jakiś zimny browar by mnie wyprostował.
Miałem farta, że bejsboli nie mieli przy sobie. Parę zębów wystukali, co ja bez nich zrobię. Wklepali mi do oporu, aż mną zakręciło. Do dziś mną telepka trzepie i mam krzywe ryło.
Teraz leżę na odwyku i zachodzę w głowę, Po com skitrał do odbytu towaru połowę. To, co miałem zbunkrowane w podniszczonych glanach, Dzięki Bogu ocalało, ratując mnie z rana.
W tej Warszawie teraz całkiem nowe obyczaje, Gdzie nie pójdziesz kupisz działkę, gdy ci kaski staje. Po Starówce się pałęta od rana dilerka, Konkurencja zajebista, czuję to po nerkach.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.