Czekam aż wieszczy sen się zechce przyśnić, Łykam pigułki, może pomogą mi, Nie mogę przyzwyczaić się do ichnich: Organizacji, instancji, wszechobecnych sił.
Jawną wojnę wypowiedzieli mi, Że nocną ciszę naruszyłem gdzieś. Że chrypię gromko, ile w płucach sił Żeby dokazać, jaki ze mnie wieszcz.
Za to, że jakieś z piciem mam problemy. Za to, że wrogie stacje zagraniczne Puszczają moje piosenki uliczne, A ja udaję i nie chcę zejść ze sceny.
Za to, że nie chcę się na lepsze zmienić, Za co jeszcze? Być może że za żonę, Że mógłbym przecież z naszą się ożenić, Że kapitalizm od komuny wolę.
Że dawno temu osiągnąłem dno, Że pieśni piszę wszystkim tu na złość. O tym, jak kiedyś pobiliśmy fryca, O tym, jak z okna ktoś pijany wypadł.
Że wojnę tylko z filmów, książek znam, Że księżyc skradłem, że platfusa mam. I że kraść będę, gdy przyjdzie ochota, I bujda bujdę goni jak pies kota.
Czy się rozpiłem? Jakże się nie rozpić. Nie smarkam się i podam rękę wam, Testament krzyżykiem podpiszę sam, I się przeżegnam choć kipię ze złości.
Nie jedną ja napiszę jeszcze pieśń, A w pieśniach tych satyrą będę siekł, I nie zapomnę w pas się tym pokłonić, Co to pisali, bym nie dał się poskromić, Choć wino cierpkie jest, pić będę go co dzień. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|