Ta droga wiodła w górę, w dół, Do jakichś krain osobliwych. Na drodze osioł, baran ,wół, I stado owiec bojaźliwych.
Mają przed sobą drogi szmat, Przed nimi lasy, góry, rzeki. Nad głową czarne chmury gna Wiatr, co na dobre się rozsierdził.
Nie łatwo będzie dojść im tam, Gdzie ponoć złotem kwitną sady. Gdzie złotem prószy zboża łan, Gdzie złote deszcze i kaskady.
To piękny kraj na pewno jest, Bo przecież wszystko tam jest złote. Domy, ogrody, nawet lew Ma siedzieć w klatce szczerozłotej.
Szczerego złota jest tam w bród, Każdy tam będzie przebogaty. Ale co jeść tam będzie wół, Co baran będzie jadł kudłaty?
Z tego tytułu powstał spór, Na drodze, co do celu wiodła. Malkontent jakiś zaczął truć, Że złoto jeść rzecz nierentowna.
W naturze naszej leży wszak, By coś co rośnie ugryźć z rana. Trawę, lebiodę, mlecz czy szczaw, Jeść złoto rzecz to niesłychana.
To marnotrawstwo przecież jest, Złoto gromadzić trza, nie trwonić, Pieścić nim oko, o nie dbać, A nie przez trzewia w glebę ronić.
Po długim sporze paru z nich, Niechętnie zawróciło z drogi. A pozostali szli przez dzicz, Już wolniej wyciągając nogi.
Tu jakiś morał warto by, Tak ku nauce dać niegłupi. Lepiej już biednie w polu żyć, Ale jeść to, co każdy lubi. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|