Marzenia me, do dzisiaj niespełnione, Zjawiają się, gdy wrażeń skąpi los. Pragnienia me, wciąż niezaspokojone, Nie dają spać i cierniem w sercu tkwią. Więc może tak w samotny rejs wyruszyć, Odważyć się i złapać w żagle wiatr. W bałwanach fal to zjawiać się to ginąć, Dowiedzieć się, jak wiele jestem wart.
Gdy jachtu cień na wodzie się położy I wody szkło roziskrzy się jak grań, Znienacka szkwał w żagle jak grom uderzy, Ja zamiast kląć będę się z tego śmiał. Utrzymać kurs gdy wkoło sztorm szaleje, Niełatwo jest, gdy trzeszczy ster i maszt. Nie jeden raz krew w żyłach mi rozgrzeje, Deszcz, chłód i grad, i ciosy wściekłych fal.
Gdy trudy te i sztormy już pokonam, W oddali gdzieś mój zamajaczy port. Ostatni raz bryza mnie smagnie słona, Ja niczym bóg zejdę na suchy ląd. Jak morski wilk do portu zawinąłem, Silny jak tur uśmiecham się przez łzy. Pojąłem już, że kuć życie z mozołem Szlachetniej jest niż w porcie wrakiem gnić.
Ci, co nie raz z ironią mnie słuchali, Z szacunkiem dziś ściskają moją dłoń. Ja nowy cel już widzę gdzieś w oddali, Wawrzynu liść ozdabia moją skroń. Marzenia są jak te ptaki na niebie, Szybują w dal by wrócić do swych gniazd. Kochają nas i dają nam nadzieję, Na skrzydłach swych unoszą nas do gwiazd. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|