Choć wkoło straże, król żył w strachu I ciągle myślał o zamachu. Opłacał szpiegów, drzwi ryglował, I co się rusza kontrolował.
A gdy wytężał łysą pałę, Na czarne zwykle mówił białe. Albo na odwrót, gdy kaprysił, I wtedy rzucał urok lisi.
Więzienia pragnął mieć solidne, Przewiewne, zdrowe i gościnne. Każdy miał w jego demokracji Prawo do ciszy w izolacji. Chciał także mieć cudowne działo, By raz nabite, rok strzelało. By rażąc z szańca wraże mury, Robiło na raz cztery dziury.
A ponad wszystko kochał wojnę Wytrwale szkolił hufce zbrojne. Karne, waleczne i gotowe Zginąć za niego i królowe.
Miał też od barbakanu strony Laboratoria dla uczonych. Retorty, kolby były po to, By co się da zamieniać w złoto.
Lud cierpiał żyjąc w skrajnej nędzy, Rosły podatki i udręki. A media wciąż trąbiła o tym, Że przez warchołów te kłopoty.
Król marzył, śnił, deliberował, A z opozycją wróg paktował. Aż raz, gdy spał władzą zmęczony, Przez straże został uduszony. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|