Na Starej Pradze się wychowałem, Pośród grandziarzy, w rejwachu burd. Już w podstawówce szkołę olałem, By w miasto ruszyć po życia miód.
Na Różyckiego pod brata okiem, Poznałem z grubsza złodziejski fach. Stałem na świecy, byłem tycerem, Na koniec krawcem, co kroi fant.
Miałem wzrok bystry i palce długie, I różne sztuczki łapałem w lot. Jak chłopak z miasta żyłem z dnia na dzień, Dzieliłem z bratem złodziejski los.
Z poręki ojca wziął mnie do siebie, Sławny doliniarz, sam Heniek Rak. I na Centralnym było jak w niebie, Farciło nam się przez wiele lat.
Było to dla mnie jak bułka z masłem Lubiłem w tłoku przewalać, kraść. Adrenalina szumiała w głowie, A ja kroiłem za fantem fant.
Obciąć frajera, gdzie kitra piter, Potem go czujnie z przysłonki - ciach. Taka przewałka lepsza niż poker, Życie nam słodzi i lubi nas.
Mamy na szyjach złote łańcuchy, Na palcach fingle, w karmanach kesz. Gdy pies nas zwija, trza się wykupić, Złoto jest po to, by puścił pies.
A psiarnia z dworca haracz pobiera, Za dzień trzy stówy zmianie trza dać. By nas chronili przed mostowskimi, Co to na serio chcą łapać nas.
Gdy do tramwaju dziesięciu wsiada, I nagle znikąd robi się tłok, Hurtem się wtedy leszczy okrada, To w slangu SIATKA, na chama skok.
Na Święto Piwa do Kassel jadę, Tam mnie nikt nie zna, kosi się szmal. Także w Monachium sobie poradzę, Fryc dobrze płaci, tam jest mój raj. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|