Patrzyłeś w gwiazdy, zbierałeś kamienie. Ważyłeś w tyglach związki i mikstury. Pisałeś wiersze, a biel klawiatury Goiła oczu bolesne wejrzenie.
Mieszałeś farby, gardziłeś prostotą, Z uporem osła , z miną aroganta. Mądrość łączyłeś z wdziękiem milicjanta, Płacząc jak aktor nad ludzką głupotą.
Choć jesteś chytry, to często nad wyraz, Masz minę błazna i fałsz w złym spojrzeniu. Jeszcze masz przestrach różańca w płomieniu, Gdy nad swym diabłem siwą skroń pochylasz.
O popiół prosisz, bo śmierć cię kołysze, Bo trwogą zgięty w worze i z kosturem, Dźwigasz brewiarze, foliał z gęsim piórem, Pękaty bukłak z niedopitym winem.
To, o czym nie wiesz – tym, co ja tu piszę: Więc stół z mizerią twego zdziecinnienia, Kufer na brudy w tandetnych złoceniach, Cwikier i pludry poplamione winem.
Wierzę w twą skruchę, bo idziesz po żwirze. Po żużlu stąpasz, jak żebrak po grudzie. Tu się zatrzymaj, niech zobaczą ludzie, Jak płomień wstydu policzki twe liże. Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|