Błyszczą w wiosennym słońcu lakierki od Armaniego Garnitur za osiem tysięcy czym byłby bez paska drogiego Zegarek też nie tandeta koszula de Lux z Wólczanki I złote sprzączki w mankietach w blasku pięknego poranka
Wisi bankier na krawacie wisi oj wisi Gawiedź zamiast mówić pacierz szydzi oj szydzi
Piasek już w piaskownicy a dzieci na zjeżdżalniach Babcie się grzeją na ławkach na skwerku istna patelnia Pierwszy odważył się Jacek zdjął buty ze skarpetami Co prawda nie znalazł pracy lecz wraca do domu w Armanim
Bezdomny Adam z kolegą unieśli Tomka ku górze I zdarli garnitur z niego więc nie jest w garniturze Ciału najbliższa koszula lecz już nie tego wisielca Wzięła ją kasjerka Ula by apgrejdować nią męża
Wisi bankier na krawacie wisi oj wisi Gawiedź zamiast mówić pacierz szydzi oj szydzi Wisi bankier gałąź trzeszczy trzeszczy oj trzeszczy Na pohybel tłuszcza wrzeszczy wrzeszczy oj wrzeszczy
Sprzączki zawłaszczył Piotruś co to na co dzień złom zbiera I zamiast do skupu złomu dziś pójdzie do jubilera Zegarek przypadł Antkowi co upadł na kredycie Ze sobą nie ma co zrobić lecz ma na miesiąc na życie
Parker w etui złoconym trafił się uczennicy Z patologicznego domu do piątej na świetlicy Kruki zajęły się nagim a tłuszcza szydziła z niego I nikt się za nim nie wstawił nie wiecie czasem dlaczego?
Wisi bankier na krawacie wisi oj wisi Gawiedź zamiast mówić pacierz szydzi oj szydzi Wisi bankier gałąź trzeszczy trzeszczy oj trzeszczy Na pohybel tłuszcza wrzeszczy wrzeszczy oj wrzeszczyTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.