Odetchnąć pełną piersią, odepchnąć teraźniejszość Pożyć tak jak wcześniej, serce złączyć z miejscem Byłem, jestem, będę, całym sercem z Dębcem Jest niewielu w którym życiu nie odbiło Pamiętam skąd pochodzę, kim jestem i jak było Inni płyną w showbiznes, pierwszy milion Żyją chwilą, COCOLINO i kasyno Wszyscy artyści to prostytutki Sława droższe ćmiki i kolorowe trunki Wylać whisky, polać wódki, zamiast joyów palić z lufki Bez roboty i gotówki, piwo z puszki, hotdog z budki Koncert jak wczasy, nie jak namiastka pracy, hotel luksus pół gwiazdki Wyro i koc, dwie szklanki, miłość młodzi zachcianki Cukier, lukier od fanki, z dychą na kejdzie Grajgulić barmanki potem z michą przy gębie I tak obrzygać se laczki Rano jak zawsze, obudzić się z kacem I jechać dalej w trasę waląc w aucie wiuki w siate
Odetchnąć pełną piersią, znów poczuć się jak dziecko Żyć beztrosko i lekko, myśl mieć prostą i lekką Głowę pełną ideałów, zdrowie wszystkich dzikich załóg Wypijmy za tych, których nie ma już tutaj Spoczywajcie w pokoju: młody Wiśnia, Krucha
Gdzie te piękne czasy gdy po knajpach grałem I grałem za piwko i chleb Nie mieliśmy kasy, nie mieliśmy zmartwień Wtedy hip-hop wszedł mi w krew Uśmiechnięci ludzie przybijali piątki Bez napinek i zbędnych słów Przeminęło z wiatrem i już nie powróci Choć bym chciał to przeżyć znów
Pamiętam tamte czasy kiedy piłem wódę z gwinta Po pubach, skitrany w kiblach, bo nie było na drinka Spodnie poniżej jaj wisiały mi na pasku Czas mijał tak powoli w wieku tych lat kilkunastu Ja nie paliłem zioła ale wokół każdy bakał Czerwone gały, gastrofaza, wyprawy do Mac’a Chodziliśmy na disco, Planeta we mnie gra z Przemem w roku ‘98 Tam zakładamy Pięć Dwa, zgrane demo na kasety Chociaż wtedy sprzęty nie te, zamiast studia – mikrofony Słaba wieża z jednym deck'iem Miałem jeszcze długie włosy zaczesane na Jezusa Za te nocne eskapady wciąż dostawałem po uszach Ojciec mówił weź się nie baw, tylko ucz, zostaw te rapy I miał rację, miałem potem w życiu bardzo złe etapy Nie żałuję dni przepięknych, wyjście rano, powrót nocą Na boisku z piłką lata grania, każdy pytał: po co? Miałem pasję i dumę, nieletnie fanki Sto dziesięć dosiężnego Pozdro stare koleżanki! (pozdro!) Potem wyszła Instancja i poszła w miasto Nie mogłem zasnąć, Pięć Dwa miało płytę własną Kilka koncertów i koniec, pogubiłem się jak nic Co dzień rano myłem zęby i spluwałem sobie w pysk Ale, póki żyjemy, nic nie jest stracone Po każdym dniu stawiaj kropkę i przewracaj stronę
Jeszcze raz podnieś głaz Cofnąć zegar, radę dać Cofnąć film z tamtych chwil Żyć i w tamtych miejscach być Wierzyć, że się to nie skończy Wierzyć, że nikt nie pobłądzi Krążyć wokół sedna sprawy Straty liczyć dla zabawy Konto mieć, na nim debet Nic nie słuchać, wierzyć w siebie Mieć na bilet w jedną stronę Na Wilsonie jak przy żonie Móc się odciąć tak jak wtedy Polityki nie chcieć śledzić Nie być skutym umowami I pić wódkę z wydawcami Nie dać śmieciom się omamić Wierząc, że nie będą kradli Świat się zdawał taki łatwy Polska to teren prywatny Jarać skręty, robić błędy Srać na efekt w konsekwencji Mieć na czynsz i na vifona Nic się jutrem nie przejmować Nie dorabiać filozofii Gdy ktoś życie sobie knoci Nie chcę na nic z żalem patrzeć Myśląc: mogło być inaczej Popłynęli cugiem z prądem Każdy z nas chce żyć wygodnie Stać przy swoim, mierzyć dobrze By móc co dzień w lustro spojrzeć Ciągle wierzyć tak jak wtedy Że świat można jakoś zmienić Sprzedać się, nie sprzeniewierzyć Myśląc tylko jak wycenić Pozostawić ślad po sobie Kiedy ciemność zamknie w grobie Kilku bliskich mieć na koniec Co zapalą świeczkę może
Pokój blaszka Do zobaczenia po drugiej stronie, Peace!Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.