Kiedy go spotkałam pierwszy raz To powiedzmy sobie szczerze Że wyglądał jak przywiędły kwiat Lub jak aktor po premierze Gdy minęło wspólnych parę lat On okazem stał się zdrowia Mógł się w głos z sanitariuszy śmiać I z karetek, i z karetek pogotowia
Bo byłam jego witaminą Bukietem jarzyn ciepłych słów Słodką poziomką lub cytryną Puszką Dodoni pięknych snów Bo byłam jego witaminą Maliną pocałunków stu Cykorią rozstań i włoszczyzną Przecierem marzeń, dżemem ust
Potem cień na nasze szczęście padł Kiedy on zduszonym głosem Rzekł mi kiedyś: żegnaj mała, ja Nie chcę dłużej być jaroszem Od tej pory często widzę go Okrytego szczelnie szalem Jak go wiozą przez uliczny tłok Pędząc R-ką, pędząc R-ką na sygnale
A byłam jego witaminą Bukietem jarzyn ciepłych słów Słodką poziomka lub cytryną Puszką Dodoni pięknych snów A byłam jego witaminą Maliną pocałunków stu Cykorią rozstań i włoszczyzną Przecierem marzeń, dżemem ust
Wróć żeby zdrowia być okazem Znów stworzę ci warzywny raj Nie chodzi o mnie, lecz o sprawę Na zdrowych, silnych czeka krajTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.