Kiedy wieczór gaśnie i ustaje dzienny znój Panna Anna właśnie najwabniejszy wdziewa strój Palce nurza smukłe w czarnoksięskiej skrzyni mrok I wyciąga kukłę, co ma w nic utkwiony wzrok
To jej kochan z drewna, zły bezmyślny, martwy głuch! Moc zaklęcia śpiewna wprawia go w istnienia ruch Śmieszny i niezgrabny, swą drewnianą tężąc dłoń Szarpie włos jedwabny, miażdży piersi, krwawi skroń
Blada, poraniona Panna Anna bólom wbrew Od rozkoszy kona błogosławiąc mgłę i krew! Poprzez nocną ciszę idzie cudny, nocny strach A śmierć się kołysze cała w rosach, cała w snach
A gdy świt się czyni Panna Anna dwojgiem rąk Znów zataja w skrzyni drewnianego sprawcę mąk Sztuczne wpina róże w czarny, ciężki, wonny szal I po klawiaturze błądząc dłonią patrzy w dal
Dźwięki płyną zdradnie, płyną właśnie tak a tak Chyba nikt nie zgadnie z kim spędziła noc i jak?Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.