Na ulicy Rozbrat w nędznej suterynie, w małej izbie dusznej i ciasnej jak klatka, gdzie każdy dzień po dniu monotonnie płynie, żyła ruda Mańka, królowa półświatka.
Wszyscy ją kochali, nosili na rękach, co dzień to z kim innym chodziła na tańce, Mańka była młoda, Mańka była piękna, ale to nie będzie piosynka o Mańce.
A w pobliskiej knajpie "Pod Wesoło Myto" przesiadywał co dzień pogrążony w myślach i furt przez te Mańkie pił sete za seto Władek Cieślak, zwany postrachem Powiśla.
Jak pił, to na umór - i dzień, i noc cało, by mu ktoś wlazł w drogę, nie było wypadku, jak był ci ten Władek kozak, jakich mało, ale to nie będzie piosynka o Władku.
Aż pamiętnej nocy, a było to lystopad, Władkiem coś zatrzęsło, wypił litry drugi i w pijackiem szale rudę Mańkę dopadł i nóż wbił jej w serce na pół metra długi.
Upadła, podcięta niby ten kwiat maku, wyzionęła ducha na oczach przechodni, o, zbrodnięś popełnił, ty Władku Cieślaku, ale to nie będzie piosynka o zbrodni.
Wzięli biedno Mańkę do zimnej kostnicy, potem sąd dziewczynie krzywdę wynadgrodził, poniósł Władek Cieślak śmierć na szubienicy, ale to nie o to w tej piosence chodzi.
Smutna ta historia o Władku i Mańce, tako ma przestrogę u swego podłoża, że prawdziwy dżentelmen - choćby był na bańce - do ryb i do dziewcząt nie używa noża! Nie używa noża, o, nie, ole!
[proszę nie poprawiać "błędów", taka wymowa warszawska jest zgodna z intencjami autorów i wykonawczyni]Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.