Późny wieczór lipcowy nastaje I koszula się jeszcze trochę lepi do skóry Ja do domu znów wracam, jakoś mi się wydaje Jakby trochę za bardzo pod górę Głowa wpada mi w ramiona Oczy tępo za okno pociągu wpatrzone Ja do domu znów wracam, tam gdzie córka i żona Pewnie czekają zmartwione
Bo choć miasto w którym byłem Piękne jest, co tu kryć Mają rynek nie lada i hotele i zamki A ja wolę u siebie, ja wolę tu żyć Gdzie tak bardzo ciekawskie firanki Tutaj każdy każdego dobrze widzi i wie Czy się gorzej czy nie, sprawy mają za ścianą Kto się komu kłania, komu ktoś mówił, że Jeszcze gorsze nam czasy nastaną
Ciemne chmury nad miastem zostały A mój pociąg mnie wiezie coraz bliżej do domu O koszuli pomiętej zapomniałem Ale o tym nie powiem nikomu Zza firanek znajome spojrzenia Tak ciekawskie jak dziecko wystawy w markecie Wciąż te same codzienne zmartwienia Zapisane w nie jednym sekrecie
Bo choć miasto w którym byłem... Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa. |
|