Puchowy śniegu tren W krąg roztoczył lśnień czary, Dźwięczą sanek janczary, Miasto spowił już sen. A przez ulicy cieśń, Zdobną w śniegowe szaty, Jedzie panicz bogaty, Nucąc wesołą pieśń.
A wtem do sań podbiega Dziewczyna, niosąc bzy, Do jej łachmanów brzega Przymarzły śnieżne skry. Wyciąga drżące dłonie W śniegowych płatków rój I cichy szept jej wionie: "Kup kwiaty, panie mój!".
Pan wstrzymał sani pęd I wprost spojrzał w jej oczy, A w tych oczu roztoczy Ujrzał piękno i lęk. Wziął bzu zmarznięty kwiat, Potem rzekł: "Siadaj przy mnie, Już skostniałaś na zimnie, Ja ogrzeję cię rad".
I zawiózł ją do siebie Gdzie było ciepło tak, Gdzie świecił jak na niebie Pająków gwiezdny szlak. Posadził u kominka I szepnął jak we śnie: "A teraz niech dziewczynka Mocno całuje mnie!".
Gdy u sypialni wrót Już z niej spadły łachmany, Kształt jej ciała różany Zalśnił przed nim jak cud. W ramiona porwał ją, Odurzyły go zmysły, Na jej ustach zawisły Jego usta, co drżą.
A kiedy przyszedł ranek I ścichła burza krwi, Znużony już kochanek Dziewczynie wskazał drzwi. Odziała swe łachmany, Jak kazał pan, jej kat, I niby pies wygnany, Szlochając, poszła w świat.
Aż raz po paru dniach Panicz siadł w swoje sanie, Wtem usłyszał szeptanie, Za krtań chwycił go strach. Wśród białych, śnieżnych pól Ona cicho leżała, Na wpół żywa, zsiniała, A w jej oczach lśnił ból.
Pan spojrzał na nią z góry, Zrobiło mu się żal, Zły trochę i ponury Odjechał w siną dal. A gdy mrok nieobjęty Na śpiące miasto legł, Dziewczyny trup zmarznięty Przysypał miękki śnieg.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.