Pędzimy szybko na wysypisko zużytych łez jest blisko, daj rękę mi, no bo będzie Ci samemu ciężko znieść to wszystko, nie wiem czy rozumiesz świat naprawdę, wierzę w sny-mówisz "to odważne", jeden z nich właśnie masz, więc korzystaj póki masz szansę. Mówią na mnie stróż wysypiska, bo duży kluczy pęk ściskam, w rękach giwera, mierzę w złodzieja... Cziki, cziki pęk-życie zabieram, zabijam ludzi, którzy kradną łzy, ich sztuczne emocje i sztuczny byt, oni defakto są i defakto ich nie ma i nie wiem jak to wytłumaczę Ci żywe trupy, takie gówno w skórze i tylko łzy tu kradną cudze, kradną uśmiechy i kradną smutek, bo nie potrafią żyć na stówę. W naszych snach to szpetne są, widzę wszędzie to dlatego w ręce broń, wybieram lepsze zło, nie mogę oddać łez i pieprzę to, bo to tylko sen.
Zazwyczaj trudno je odróżnić, dla wielu to tylko krople, żadna z nich nie jest taka sama jak inne, znam je aż za dobrze, są niewinne. Sortuję je według emocji, w których powstały, chodź pokażę Ci gabloty, mam je w szklanej sali, mienią się kolorem stali, egoistów parzą jak ognie, ludzie wylewają je często, a najszczersze trafiają do mnie. Te fałszywe kładę jak ofiary, bo wiem co będzie dla nich karą, na asfalt rozgrzany słońcem gdzie wysychają, te wyśmiane przez resztę leżą martwo w drewnianych skrzyniach, zrodzone ze wstydu, do dzisiaj nie chcą by ktoś je widział, są pełne pokory, a wylane najszlachetniej, jeśli wstyd Ci za to co zrobiłeś to jeszcze masz serce tam głębiej, zrzucam garściami tuziny bezużytecznych kropli ze śmiechu, mylonych z tymi z radości prawdzie na przekór, niegroźnych łez, nieludzkich lęków mam wiele pełnych strachu, bo XX wiek wypełnił mi na stałe ten zasób. Ja jestem selekcjonerem, poznaję po oczach i gardzę tymi, którzy płaczą tutaj tylko na pokaz. Żadna z łez nie jest taka sama jak inne, znam je aż za dobrze, zwykle trudno je odróżnić dla wielu to tylko krople.
Znowu śniadanie je w aucie, no bo nie je w domu, jego praca - nie życzyłbym jej nikomu, bezsenność wraca choć pije na wieczór, w sumie nie ma domu, mieszka w starym jelczu, naczepa od STARA, ale nie jest za stara, żeby przewieść te łzy, prosi o nie sama, on nie ma zmiennika, nikt nie dał rady, od dawna pracuje sam tam na dwie zmiany. jego życie to bezsens nie ma w nim miłości, ludzie wynoszą łzy daje znak przez głośnik, może byłeś i Ty, jak wjeżdżał na chodnik, witają go bo chcą by je zabrał od nich, jego twarz zniszczona, nie wyznaje uczuć, wychodzi, ładuje, szuka i pcha aż do skutku. wiem, że nawet nie sprawdza przelewu na konto, nie rozmawia z nikim, a słucha radia po to, żeby wiedzieć jak szybko te łzy dowiezie, żeby łzy dotarły na wysypisko świeże, nie lubi przystanków gdy się dzień wydłuża, jedyne cześć w jego życiu to słowo od stróża.Teksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.