Doskonałe proporcje, naprawdę czuję się świetnie Lecę wyżej niż Gortat, jeszcze wyżej niż Mount Blanc Widzę ziemię, widzę otchłań, ogromna do tego czarna jak Onyx Jak moje źrenice i życie jak powyłączane telewizory Młody, obserwuj ulicę, ona non-stop patrzy na Ciebie Had wolny jak Tybet, jedynie muzyka pozwala stąd odlecieć Płynę cyfrowym niebem, ale nie wiem gdzie Chyba na inną planetę, hę? Odbiór, słyszę Cię bardzo źle Bardzo dobrze, nie ratujcie mnie Kiedy zechcę zejdę na ziemię, spadnę z impetem i po problemie Ale przedtem wyrównam ciśnienie Wpadnę w ocean głęboki jak kosmos Skaczę na głowę z jachtu, gwiazdy wyławiam jak perły Moje prywatne, ogromne akwarium Góra, dół, błędnik robi mnie w chuj Dawaj Valium, baby, zanim nerwy zjedzą mój mózg Koniec imprezki, zbieraj confetti Kilometry dróg, setki tysięcy Bagażnik pełny hajsu za rap, chciałbym Daj mi to gówno, na razie wystarczy pełny bak Będzie czas, mamy zdrowie, mamy siebie, mamy fart To dobra prognoza na jutro, można spokojnie odjeżdżać w dal Jak najdalej od zła, nie ma zła Jeśli było kiedykolwiek wyrosło w nas Depnij gaz, tyle niepozałatwianych spraw Tak naprawdę chuj z nimi Rzeczy ważniejsze i ważne widzisz Jak nie to masz zaburzenie perspektywy Ja wiem, dookoła mnóstwo hien Każdy chce swoją cześć padliny, ta Skurwysyny mogą być wszędzie, zwalczam bakterię jak pestycydy Pierdolę toksyczne podejście Szczęście, że nie mamy takiej samej perspektywy Nic na niby, jak jest każdy widzi nawet przez brudne szyby Idziesz ze mną, lepiej zostań z nimi Bo będą smutni, się przyzwyczaili Ej, siostro, moje tętno zwalnia pod wpływem przeciążeń 5g, z góry widzę ziemie, pięknie wygląda, inaczej niż z książek Zachowane proporcje, człowiek chciałby być światłem Dusze są głodne słońca, nie świadome tego, że świecą jaśniej Zobacz, wszystko jest wielkim przypadkiem albo ogromnym dziełem Boga Prawdę mówiąc jedna droga, moje pióro jest wieczne, kolejna strona Lubię lewitować sufit podłoga jak gondzia sufit po ganji suszy Uważaj, lepiej się nie wpierdalaj po uszy, możesz nie wrócić Duże buchy, duże ciuchy, nie w tym rzecz, mój ciąg myślowy XXL Schody w dół, w górę jak chcesz, spójrz, jestem już bardzo wysoko Równowaga to bunt, skoro grawitacja nasz wróg Przetrwa jeden na stu to i tak sporo, jestem gotowy, keep it thoro Miejski kamuflaż moro, morda na kłódkę, chcę tylko wejść na wyżynę, mam chwilę W godzinę zamienię sekundę, podarty bilet, życie to podróż Nie mam skrzydeł, krzywy kręgosłup, siedzę i piszę w innej galaktyce Nikt nie da rady otruć liter, mówię szyfrem enigmatycznie Nie mieszczę się w małym umyśle, dziwne Rozpoznawany po piśmie jestem, zróbmy se zdjęcie, w tle poleci refren
[Refren] (x2) Doskonałe proporcje, czuję się bardzo dobrze Prawdopodobnie spadnę, na razie to mało istotne Wyżej niż szklane wieżowce, moim tronem jest słońce Moim domem jest odmęt, a nasze dusze są wolneTeksty umieszczone na naszej stronie są własnością wytwórni, wykonawców, osób mających do nich prawa.