We stolicy chłopaki lansują się aż miło. Wreszcie pozerzy w swoich brykach wożą się po mieście. Już nie jedzą obiadów, teraz "się lanczują". I biletów nie kupują, tylko je bukują.
Wieśniaki, wieśniaki, wieśniaki - Warszafka.
Ameryka z nich wypływa jak schab ze spodni. Ubierają się w "Shopach", by mówili, że są modni. W pubach oraz w barach triumf świecą drinki. Zamiast atrakcyjnych dam, teraz wszędzie są landrynki.
Wieśniaki, wieśniaki, wieśniaki - Warszafka.
Na salonach wszystko sztywne jak po viagrze prawie. Za to w dyskotekach na ekstasy lub po trawie, zachowują się jak klowni lub aktorzy Eda Wooda. Dialogi bezpłciowe jak wywietrzała wóda.
Wieśniaki, wieśniaki, wieśniaki - Warszafka.
Czy o taką Warszawę w powstaniu walczyli? I za taką polskością wierszokleci kwilili? Lepiej było się poddać niż życie tracić, Przyjąć z musu znamię niż dobrowolnie się szmacić.